w pracowni sobie wyczarowałam...najbardziej lotfowy kąt jaki mam...do pracy z metalem:)
blat ze starej, złachanej, grubaśnej dechy...lampa oryginalna z epoki, przykręcana, na przegubach:
nogi od starej, przemysłowej maszyny i regulowany, metalowy taboret na kółkach:
w roli "zagłówka" równie złachane drzwi od jakiejś szafki:
ostatnio często tu przesiaduję...dopadła mnie faza literowa...następnym razem zdradzę więcej...:)
buziaki:)*
14 komentarzy:
o żesz w mordę!!!!
Zaniemówiłam...
Jak dobrze, że nie jestem jedyną "śmieciarą" na świecie ;)
ale magiczne miejsce pełne rzeczy z duszą!!! :-)
Ale stół!!! Matusiu, ja też chcę taki kąt!
Cudownie!!!!!!!!!
Cała Ty!!!
Pieknie!!!!! Az chce sie tworzyc!😘
Łał! Klimaty, które uwielbiam :)
W tak zjawiskowym miejscu pomysły same przychodzą do głowy:)
Jestem bardzo ciekawa Twojej nowej fazy:)
Swoją drogą mogłabyś zmajstrować jeszcze kilka postów robiąc zbliżenia każdej z tych cudnych rzeczy i zdradzając ich przeznaczenie.Pogapię się na to miejsce jeszcze dłuuuugo:))
Coś pięknego!
Ja ostatnio pożałowałam, że oddałam ze starą kuchenką wszystkie blachy do piekarnika - byłyby z nich niezłe tablice magnetyczne z miejscami do przywieszania przydasiów...
Fantastyczne miejsce do pracy! Genialny pomysł i wykonanie! też bym chciała takie miejsce... ;)
ale odlo(f)t!!!!! Czad!!!:)
Cudne miejsce. Na pewno powstaną tu nowe, piękne rzeczy.
ja również zbieram szczenę z podłogi :P
Prześlij komentarz