jaja mi się zamarzyły...gdybym wiedziała ile z tym zachodu nie wiem czy bym się zdecydowała...
zeszło mi całe sobotnie popołudnie i wieczór...
cyzelowanie z gotowaniem jajek, żeby żadne nie pękło...oczywiście się nie udało, więc dogotowywałam drugi raz...najmniejsze pęknięcie zielenieje...a wierzcie mi, nie jest wcale to ładna zieleń...co chwila przewracanie w garnku, żeby równo się barwiło...niestety na początku przewracałam metalowa łyżką i na części powstały rysy...w końcu wzięłam drewnianą...barwnik mokry jest bardzo wrażliwy na dotyk, dopiero po wyschnięciu można ze spokojem jajka chwytać...myślałam, ze ciemniejsze będą ładniejsze, więc połowę barwiłam długo...faktycznie przy schnięciu ciemnieją jeszcze bardziej...finalnie mnie podobają się te najjaśniejsze, barwione najkrócej...trzy nawet zmyłam i barwiłam od nowa, dzięki czemu mam całą paletę odcieni, bo zabarwiły się jeszcze inaczej...a wszystko barwione wywarem z czerwonej kapusty...zostawiłam go, może jeszcze dobarwię i wymienię te porysowane, choć i takie mają urok:)
i jeszcze kompozycja w prawdziwym ptasim gniazdku:
gdyby ktoś był zainteresowany, instrukcja TUTAJ
miłego wieczoru:)
7 komentarzy:
Wyszły super. Te zarysowania dodają im szyku.
wyszły super!!!
Kochana, świetne aranzacje! Skradly mi serce, pewnie w tym tygodniu sprobuje!
Przepiękne te jajka w gniazdkach! Super wykorzystałaś wagę. Przecudna aranżacja!
Pozdrawiam!
Jajka w najpiękniejszym kolorze świata i do tego w mistrzowskiej oprawie!
W piękne kolory ubrałaś swoją Wielkanoc. Wesołych Świąt!
Ja również się skusiłam na kapuściane jajka, również zmywałam i barwiłam znowu, również narobiłam rys metalową łyżką :) Może w przyszłym roku nauczona doświadczeniem zrobię lepsiejsze. Najlepszego :)
Prześlij komentarz