w pracowni sobie wyczarowałam...najbardziej lotfowy kąt jaki mam...do pracy z metalem:)
blat ze starej, złachanej, grubaśnej dechy...lampa oryginalna z epoki, przykręcana, na przegubach:
nogi od starej, przemysłowej maszyny i regulowany, metalowy taboret na kółkach:
w roli "zagłówka" równie złachane drzwi od jakiejś szafki:
ostatnio często tu przesiaduję...dopadła mnie faza literowa...następnym razem zdradzę więcej...:)
buziaki:)*
o żesz w mordę!!!!
OdpowiedzUsuńZaniemówiłam...
OdpowiedzUsuńJak dobrze, że nie jestem jedyną "śmieciarą" na świecie ;)
ale magiczne miejsce pełne rzeczy z duszą!!! :-)
OdpowiedzUsuńAle stół!!! Matusiu, ja też chcę taki kąt!
OdpowiedzUsuńCudownie!!!!!!!!!
OdpowiedzUsuńCała Ty!!!
OdpowiedzUsuńPieknie!!!!! Az chce sie tworzyc!😘
OdpowiedzUsuńŁał! Klimaty, które uwielbiam :)
OdpowiedzUsuńW tak zjawiskowym miejscu pomysły same przychodzą do głowy:)
OdpowiedzUsuńJestem bardzo ciekawa Twojej nowej fazy:)
Swoją drogą mogłabyś zmajstrować jeszcze kilka postów robiąc zbliżenia każdej z tych cudnych rzeczy i zdradzając ich przeznaczenie.Pogapię się na to miejsce jeszcze dłuuuugo:))
Coś pięknego!
OdpowiedzUsuńJa ostatnio pożałowałam, że oddałam ze starą kuchenką wszystkie blachy do piekarnika - byłyby z nich niezłe tablice magnetyczne z miejscami do przywieszania przydasiów...
Fantastyczne miejsce do pracy! Genialny pomysł i wykonanie! też bym chciała takie miejsce... ;)
OdpowiedzUsuńale odlo(f)t!!!!! Czad!!!:)
OdpowiedzUsuńCudne miejsce. Na pewno powstaną tu nowe, piękne rzeczy.
OdpowiedzUsuńja również zbieram szczenę z podłogi :P
OdpowiedzUsuń