zafascynowały mnie kuleczki na końcach drutów...nigdy nie lubiłam zawijać drutów na biżuterii, bo zawsze mnie zniechęcały haczące końcówki...ale, jak zobaczyłam co z nimi wyczynia Susan Lenart Kazmer postanowiłam też spróbować...kupiłam jej książkę i DVD...i do roboty...na razie z miedzi...cały czas się uczę, ale srebro już bardzo, bardzo kusi, zwłaszcza, że żeby zrobić miedź w kolorze srebra jest z tym trzy razy więcej roboty i nie wszystko jest tak proste:)
pierwszy wisior z drutów i blachy...w wersji krótkiej przy szyi na łańcuszku:
wersja trochę dłuższa na sznureczkach:
a tak to wyglądało w trakcie...spłaszczone i wyżarzone druty :
gotowe kółko pokryte cyną i druty już wytrawione...po wytrawieniu miedź robi się niemal różowa:)
na tapecie mam teraz piękne kaboszony-dwie twarze wyrzeźbione z kości:))
buziaki:)*
Malutka kuleczka... Taki drobiazg, a tak uroczy efekt. Prześliczna biżuteria.
OdpowiedzUsuńświetyny !
OdpowiedzUsuńwow niesamowicie wyszlo
OdpowiedzUsuńREWELACJA!!! Jak ja się cieszę, że wciągnęłaś się w biżuterię:) Wow, wow i jeszcze raz wow!
OdpowiedzUsuńDorotka, bierz się za srebro! Kocham srebro! Kocham Twoej wytwory!
OdpowiedzUsuńLove the elements, love the final look. Good luck!
OdpowiedzUsuń