jak wczoraj obiecałam, dzisiaj kolejna zawieszka...ta okładka powstała już ponad tydzień temu, ale nie mogłam zdecydować się na tło...miało być płócienne, ale się nie komponowało...idealnie za to współgrała z nią stareńka, czarna ramka...
w ogóle nie miałam szczęścia do tej zawieszki...stale się przeobrażała, bo stale coś nie tak...ostatecznie wygląda tak:
wylutowana blaszka z wybitymi literami...napis miał być inny, ale okazało się,
że niestety nie mam już litery "Y", bo się zużyła:(
kawał blachy tak zardzewiały, że musiałam się obchodzić jak z jajkiem, żeby się nie rozpadł w rękach:)
następnym razem wracam z wisiorami,
a w między czasie przygotowuje oferty warsztatowe...:)
buziaki:)
Świetna i jeszcze z siódemką :-)
OdpowiedzUsuńPozdrawiam
Ozdoba jedyna w swoim rodzaju - po prostu z duszą :)
OdpowiedzUsuńLove it! So fragile and so serious at the same moment!
OdpowiedzUsuńSzukam określenia na Twoje prace i sama nie wiem. Są trochę mroczne, może dekadenckie. Na pewno zastanawiające... i rewelacyjne :)
OdpowiedzUsuńPiękne dzieło stworzyłaś! Podziwiam bez końca!
OdpowiedzUsuńAmazing piece once again, I love how you incorporated the word ART!
OdpowiedzUsuń